Klocki w pracy - co wolno?
Praca w kolektywie ma swoje wady i zalety. Czasem jest wesoło, czasem nerwowo, ale też ktoś może pomóc, zrobić kawę i jakoś w ogólnym rozrachunku się kręci. Z biura mamy przejście do innego pomieszczenia, do sali konferencyjnej i do mikroskopijnej ubikacji. Siłą rzeczy, z dwóch innych pomieszczeń ludzie schodzą się do nas...skorzystać z tego i owego. No i jest problem. Czasem mniejszy, czasem większy. Ale nic nie przebije naszego kolegi z biura obok. Regularnie o 10 rano przychodzi i stawia klocka, o czym wie cała firma jeszcze godzinę po zdarzeniu. Jak już wcześniej wspomniałem, ubikacja jest mikroskopijna, a malutkie okienko niewydajne. Wszystko co najgorsze wędruje więc na naszą salę i kręci się od ściany do ściany. Nie ma tak odpornego, który by się nie złamał po kilku tygodniach takiej aromaterapii. Problem sięgnął już szczytów i sam Zarząd poruszył problem wydajności pracownika, który regularnie o dziesiątej rano rozkłada cały kolektyw na łopatki. Z początkiem roku wprowadzono odświeżacze w sprayu, ale mam wrażenie, że to tylko pogarsza sprawę. Tak jakby utrwala. Przez bitą godzinę każdego dnia nie ma mowy o twórczej pracy. Nie w tym biurze.