W biurze
Ciekawą rzeczą jest fakt, iż podchodząc do pisania, nie zawsze wiem o czym będę pisać. To jakby ująć najlepiej tworzenie takich połączeń wyrazowych, aby wyglądało zupełnie naturalnie, a proces pisania był ciągły i zapewniał całkowite złudzenie pochłonięcia pracą. Fajnie że jest taka możliwość, bo jeśli tylko ktoś przechodzi i widzi pracownika piszącego lity tekst to pozostaje w swej błędnej świadomości, iż owy pracownik pilnie i przykładnie pracuje. A tworzenie takich zbitek wyrazowych podobnych do prawdziwych zdań jest bardzo proste, choć wymaga od piszącego predyspozycji, straszliwego zmęczenia i odrobiny praktyki, bez której ciężko wystartować. Ale ćwiczenie czyni mistrza i po kilku, kilkunastu takich godzinach, będziemy mogli sobie przysnąć na chwilke nie przestając pisac. Dla osoby, która biegle pisze na klawiaturze i zawsze w tej samej pozycji, o nie jest żaden problem. Z daleka wygląda to bardzo rzetelnie i prawdziwie, a z bliższej perspektywy całe kompozycje słowne układają się w lity tekst, poprzerywany akapitami. Grunt w tym, aby nie stracić pewności siebie i płynności, zwłaszcza gdy ktoś przechodzi. Wiem, że to naturalna reakcja i jest to zrozumiałe, ale należy sobie z całą stanowczością uświadomić, że choć ten ktoś może zerknie na nasz monitor, to zrobi to z równie bezmyślnym spojrzeniem, co nasze. Po prostu praca biurowa tego wymaga, a po kilku latach spojrzenie to wchodzi w nawyk i tak już zostaje. Lity tekst nie może być za długi, chyba że piszemy naprawdę coś ważnego i długiego. Trudno się później wytłumaczyć, gdy ktoś spojrzy i zobaczy kilkanaście stron zapisanego tekstu. A może się tak zdarzyć, gdy dojdziemy do wprawy i przyśniemy nieco mocniej. Wtedy wszystko jest możliwe.